Nikogo nie dziwi, że dzikie zwierzęta coraz częściej pojawiają się w przestrzeni miejskiej. Zatrważające ilości wyrzucanego jedzenia dla nas są odpadem, a dla zwierząt łatwym jedzeniem. Podobnie jak ludzie, zwierzęta także szukają najwygodniejszej i najprostszej drogi do zdobycia dóbr, czyli pokarmu. Z tego powodu w Kłodzku pojawiło się pokaźne stado dzików, które są bardzo niebezpieczne. Burmistrz miasta wciąż szuka rozwiązania.

Dzikom nie wolno wchodzić w drogę

Dzik zaatakuje każdego, kto wejdzie mu w drogę. Dzikie zwierzęta z reguły unikają ludzi i nie wchodzą na terytorium zajęte przez inne drapieżniki, na przykład psy. Dziki nie boją się takiego przeciwnika, o czym przekonali się mieszkańcy Kłodzka. Stado dzików włamało się na prywatną posesję i zaatakowało psa, który niestety nie przeżył tego starcia.

Nie ulega wątpliwości, że buszujące po mieście dziki nie potraktują inaczej dzieci i dorosłych. Jeśli ktoś nieszczęśliwie pojawi się w pobliżu dzików, zostanie zaatakowany. W przypadku tak dużego stada szanse na uniknięcie poważnych obrażeń są znikome.

Odstrzelić, czy odłowić?

Panujący na terenie Polski ASF był przyczyną odstrzału wszystkich stad dzików na terenach zagrożonych chorobą. Wtrącanie się w naturę przez człowieka nigdy nie kończy się dobrze, dlatego takie działania warto ograniczać do minimum.

Wbrew pozorom dziki pojawiają się w miastach bardzo często. W takich przypadkach zwykle odławia się zwierzęta i przenosi w miejsce, gdzie nie będą nikomu zagrażać. To jednak duże koszty, których burmistrz Kłodzka najwyraźniej nie chce zaakceptować. Miasto czeka więc na pozwolenie na odstrzał dzików.

Mieszkańcy Kłodzka boją się o swoje bezpieczeństwo. Miejmy nadzieję, że sprawa zostanie wkrótce rozwiązana. Warto jednak pamiętać, że to ludzie są winni tej sytuacji. Kradniemy zwierzętom miejsce do życia, wyrzucamy tony jedzenia na otwarte śmietniki i ulice, a także dokarmiamy dzikie zwierzęta dla zabawy. W związku z tym odstrzał rozwiąże problem tylko na jakiś czas, dopóki nie pojawią się inne stada.