Miniony tydzień przyniósł nieco optymizmu dla poszkodowanych przedsiębiorców z ziemi kłodzkiej, dotkniętych niszczycielską siłą powodzi. Pojawienie się na posiedzeniu sejmowej komisji w czwartek, a następnie organizacja wiecu na rynku w Kłodzku w piątek, okazały się skutecznymi działaniami. Po raz pierwszy, rząd uznał nie tylko cierpienie tych, których firmy zostały bezpośrednio zniszczone przez żywioł, ale również straty tych, którzy z powodu powodzi nie mogą kontynuować swojej działalności gospodarczej.
Czwartej dnia listopada przed budynkiem ratusza w Kłodzku zgromadziło się kilkadziesiąt osób, wśród nich reprezentanci praktycznie wszystkich ogólnopolskich stacji informacyjnych. Bez wątpienia to właśnie ich presja sprawiła, że problem wsparcia państwowego dla ofiar powodzi zyskał na znaczeniu. Już nie jest to wyłącznie rozpaczliwe wołanie o pomoc osób dotkniętych kataklizmem, ale realny kryzys wizerunkowy, który może odbić się na reputacji rządzących.
Podczas wiecu, Tomasz Dutkiewicz podkreślił, że pierwszym krokiem jest zmiana w podejściu do ZUS. Nadmienił jednak, że sektor biznesu nadal nie otrzymuje wsparcia. W kontekście ZUS chodzi o umorzenie, a nie jak dotychczas odroczenie, składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, ale niestety tylko na okres pięciu miesięcy. Po raz pierwszy ta forma pomocy obejmie osoby zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio poszkodowane przez powódź.
Dla przedsiębiorców ważna jest również druga zmiana. Dotyczy ona pożyczek udzielanych przez Karkonoską Agencję Rozwoju Regionalnego – ich kwota wzrosła z 50 tys. zł do 200 tys. zł. Mimo to, Tomasz Dutkiewicz zwraca uwagę na rosnącą biurokrację i ilość formularzy, które muszą wypełnić przedsiębiorcy starający się o pomoc.
Niepewność pojawia się jednak w kontekście wystarczalności nowych rozwiązań. Barbara Glińska wyraziła konieczność dopracowania szczegółów – przede wszystkim możliwości zaliczkowego otrzymania refundacji wynagrodzeń dla pracowników, których przedsiębiorcy nie są w stanie obecnie opłacić.