Nieoczekiwanie, po niedawnej powodzi, mieszkańcy rejonu Radochowa zmagają się z kolejnym problemem – wilkami, które ponownie zbliżyły się do lokalnego gospodarstwa hodowlanego. Na szczęście, dzięki czujności stada oraz właściciela farmy, możliwe było udaremnienie ataku na zwierzęta. W trosce o ich bezpieczeństwo, hodowcy zastanawiają się, co jeszcze może ich spotkać.

W ostatni dzień tygodnia roboczego, 1 listopada bieżącego roku, około godziny 19.00, nastąpił kolejny incydent z udziałem wilków w okolicach Lądka-Zdroju. Tym razem, stado drapieżników zaatakowało bydło należące do Kazimierza, hodowcy z Radochowa. Na szczęście, nikt z tych zwierząt nie ucierpiał. Wilki początkowo zbliżyły się do zagrody, którą obronił pełnoletni byk. Potem zaangażowany gospodarz oraz strażacy z miejscowej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej przegonili te dzikie zwierzęta z powrotem do lasu.

Po przerwie trwającej kilka tygodni, wilki ponownie pojawiły się w okolicach Radochowa. Kilka dni przed tym incydentem, w tym samym miejscu, dzikie zwierzęta zgryzły dwa daniele. Hodowcy powinni teraz przywrócić stan czujności i podjąć dodatkowe środki, aby zabezpieczyć swoje zwierzęta. Czekają na interwencję odpowiednich instytucji państwowych, które są odpowiedzialne za kontrolę populacji wilków, żeby ten problem został rozwiązany. Warto wspomnieć, że wilk jest pod ścisłą ochroną w Polsce – redukcja liczby tych drapieżników oraz stosowanie środków odstraszających wymaga specjalnego pozwolenia. W ciągu tego roku zanotowano kilkanaście ataków wilków na zwierzęta hodowlane pasące się w zagrodach – głównie owce, ale także alpaki i daniele w rejonie Jaszkowej Górnej, Stronia Śląskiego i przede wszystkim Radochowa.